O Świętach Bożego Narodzenia i Bożej logice

Bóg przyszedł na świat, aby być blisko człowieka w jego niedolach i słabościach i, jak mówią święci ojcowie: „Stał się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się bogiem”.  Niegdyś odległy i niepojęty, teraz pragnie stać się zrozumiały i bliski. Daje nam Swoje Słowo, Swego Jednorodzonego Syna i nie zabiera Go z powrotem, mówi bowiem: „Jam jest z wami po wszystkie wieki”.

Być jak bóg, zabawić się w niego, wiedzieć, władać, kierować – taka pokusa istnieje w wielu ludziach. A oto w ciszy Wigilijnej Nocy słyszymy szokującą wieść o tym, że w Bożym sercu jest pragnienie bycia człowiekiem! „… i Słowo ciałem się stało…”

Przeżywanie Świąt Bożego Narodzenia może mieć wiele warstw. Tą najbardziej zewnętrzną jest karp i choinka. Bożonarodzeniowa atmosfera – poezja, prezenty, zwyczaje, intymny klimat w rodzinie – cała ta „ludzka” strona Świąt jest czymś, co nas łączy, ale wartości te są w zasadzie drugorzędne. Głębszą warstwą Świąt jest przebaczenie, pogodzenie się z innymi, duchowe wzruszenie, przeżycie bożonarodzeniowego nabożeństwa. Najgłębsza zaś jest wtedy, gdy następuje nasza własna wewnętrzna przemiana, pokajanije, dzięki któremu zaczynamy życie na nowo, razem z Chrystusem, Któremu jako żłóbek ofiarowujemy swe serce, żeby w nim spoczął już na zawsze; kiedy odtąd każdemu naszemu działaniu i naszej myśli towarzyszy poczucie, wręcz przekonanie, że Bóg jest tu i teraz, obok mnie, we Mnie – jak więc On by postąpił? Czy to, co robię, mówię, myślę jest Mu miłe? Czy nikogo tym nie zasmucę?…

Święty Grzegorz Teolog mówiąc o Bożym Narodzeniu, przestrzegał, byśmy nie świętowali z przepychem, lecz bogobojnie, z czcią i dostojeństwem godnym Tego, Kto jest naszym Panem i Zbawicielem. Oto, czym powinniśmy się rozkoszować w te dni – Słowem Bożym, nauką Chrystusa zawartą w Ewangelii.

Pomówmy więc o tajemnicach Bożego Narodzenia, aby to nasze duchowe spotkanie było miłe Bogu i każdego z nas do Niego jeszcze bardziej zbliżyło.

…W owych dniach władał na ziemi cezar August. Jego wyłączna władza nad całym ówczesnym światem, tak bowiem traktowano Imperium Rzymskie, była obrazem jedynej Bożej władzy nad światem materialnym i duchowym. Cezar nie miał żadnych rywali. Poddane mu były wszystkie narody. Nie miał nad sobą ani człowieka ani Boga. To jego posągom ludzie składali ofiary, a więc stworzeniu oddawali cześć należną Bogu. Było to najgorsze dno, do jakiego mógł stoczyć się człowiek noszący w sobie obraz Boży.

W te właśnie dni, dni pozornego zewnętrznego spokoju, ale wewnętrznej beznadziei, narodził się Jezus Chrystus, Zbawiciel ludzkości.

Dlaczego nie przyszedł na świat w rodzinie wszechwładnego cezara, aby od razu jednym dekretem wprowadzić nową wiarę, nie narażając siebie samego na cierpienie, poniżenie, cierniowy wieniec, krzyż i grób?

Dlaczego narodził się w nieznanym izraelskim narodzie, nieznanym mieście Betlejem i od nikomu nieznanej matki, Dziewicy Maryi?

Czy mądre było, iż Zbawiciel świata urodził się w takim poniżeniu, żył, cierpiał, umarł haniebną śmiercią na krzyżu… i dopiero pół wieku później wielkie Rzymskie Imperium usłyszało Jego imię?

Czyż nie łatwiej byłoby Mu odnieść zwycięstwo, gdyby narodził się w stolicy ówczesnego świata, w wielkim i sławnym Rzymie, na dworze cezara? Gwiazda ze wschodu rozbłysłaby wówczas nad złotymi kopułami cesarskiego pałacu, a śpiew aniołów, zamiast prostych pasterzy, usłyszeliby wszyscy wielmoże i w jednej chwili przyjęliby Dobrą Nowinę.

A gdyby swoje kazanie o dziewięciu błogosławieństwach, zamiast na górze, Chrystus wygłosił na słynnym Forum Romanum, czy nie zmiękczyłby serc dwumilionowej metropolii? I jeśliby ustawa za ustawą, dekret za dekretem wprowadzano by nową wiarę i Królestwo Boże na ziemi, a Chrystus zasiadł na tronie cezara Augusta – czy Jego misja nie miałaby wówczas lepszego powodzenia???

Cóż można rzec na to wszystko? Byłaby to jedna wielka głupota i bezsens. Niech Dobry Bóg wybaczy nam te słowa. Zrobiliśmy to jednak z dobrym zamiarem, aby nikomu z nas, kiedy będziemy rozmyślać o Bożym Narodzeniu, już nigdy więcej coś takiego nie przyszło do głowy.

Oto tajemnica: Bóg stworzył człowieka z wielkiej miłości, dając mu swobodę i oczekując posłuszeństwa. Dlaczego? Gdyż swoboda pozwalała człowiekowi korzystać ze wszystkich dobrodziejstw Raju, oprócz Drzewa Poznania, a posłuszeństwo było jakby kompasem tej swobody. Jednak pierwszy człowiek, Adam, źle wykorzystał daną mu wolność, nie posłuchał Boga, wybrał zło i wpadł w sidła szatana. Nieposłuszeństwo Adama jest kluczem do zrozumienia całej tragedii ludzkości, a jednocześnie kluczem do zrozumienia, dlaczego Chrystus nie narodził się w Rzymie jako syn cezara Augusta i dlaczego nie narzucił ludziom na siłę Swej zbawiennej nauki.

Zastanówmy się… Czy jest na świecie matka, która, gdy dziecko wyrwie się z jej objęć i spadnie w przepaść, by je ratować, ubiera się w szykowne stroje i każe budować sobie marmurowe schody?

Bóg mógł otoczyć drzewo w Raju płomienną zagrodą tak, by Adam i Ewa nigdy do niego nie podeszli. Lecz gdzie byłaby wówczas ich wolność? Podobnie mógł sprawić, by Zbawiciel przyszedł na świat w domu cezara i za pomocą dekretów wprowadził nową wiarę. Ale znowu nie mogłoby być mowy o ludzkiej swobodzie. Bóg mógł także wybrać jeszcze krótszą drogę i zamiast Swego Syna, posłać na ziemię całe wojsko anielskie, które natychmiast ogłosiłoby Jego wolę. Wtedy każdy w strachu padłby na kolana, oddał pokłon prawdziwemu Panu i Stwórcy i odrzucił mroczne bałwochwalstwo. Lecz i wówczas swoboda człowieka zostałaby pogwałcona.

Jezus Chrystus musiał więc w jasny sposób objawić to, o czym zbłąkany i pogrążony w mroku człowiek zapomniał, a mianowicie: ważność pokornego, synowskiego posłuszeństwa człowieka Bogu, ojcowską miłość Boga do człowieka, utraconą królewską swobodę człowieka i wreszcie wszechmocną siłę Bożą.

To, co zniszczył Adam, Chrystus naprawił. Rodząc się jako człowiek, pokazał nam swe synowskie, pełne pokory posłuszeństwo wobec woli Ojca. Ludzkie ciało dla Króla Nieba i ziemi było jeszcze bardziej poniżającą pieczarą, niż bydlęca pieczara w Betlejem. A czy istnieje coś bardziej urągającego królewskiej godności niż narodziny w nieznanym narodzie, od nikomu nieznanej matki?

Chrystus – Nowy Adam – miał wyleczyć starego Adama z dumy i grzechu. Jedynym lekarstwem na to były pokora i posłuszeństwo. W nich zawiera się odpowiedź na wszystkie dotychczasowe pytania. Dlatego też Mesjasz pojawił się nie w dumnym Rzymie, a w ubogim Betlejem, nie na pysznym dworze Augusta, lecz w pokornym rodzie Dawida, nie w cesarskich komnatach, a w stajni, otoczony zwierzętami.

Ojcowską miłość Boga do człowieka Chrystus objawił poprzez to, że cierpiał z ludźmi i za ludzi. Królewską swobodę i wolność przypieczętował cierpliwym znoszeniem postu i wszelkich życiowych trudności oraz cudami, które potwierdziły Jego pełną władzę nad duchową i materialną przyrodą.

Wszechmoc Boża objawiła się zaś w zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią – w Jego pełnym chwały Zmartwychwstaniu. Jeśliby Zbawiciel narodził się w Rzymie, któż uwierzyłby wówczas w Jego post, cuda i powstanie z martwych? Czy nie powiedziano by zaraz, iż jest to sprawa nadwornej agitacji?

Na koniec trzeba jednak powiedzieć, że pokora Syna Bożego miała swoją granicę. Był nią grzech. Dwór Augusta, jak też cały ówczesny świat, tonął w grzechu, a przecież Jedyny Czysty Zbawiciel nie mógł przyjść na ziemię przez tak wielką duchową, moralną i cielesną nieczystość. Mógł narodzić się tylko w czystości i niewinności, tam, gdzie nie było grzechu…

Widzimy więc, jak wielka mądrość przyświeca każdemu Bożemu działaniu. Nasz Pan nie jest jak mag czy czarodziej, lecz działa jak Budowniczy Zbawienia. Buduje wolno, ale na twardym fundamencie. Cierpi tysiące czasowych porażek, by na końcu osiągnąć wieczne zwycięstwo.

Rodzi się wśród pasterzy, by podkreślić pokojowy charakter Swojego służenia ludziom. Jak pasterz kocha i troszczy się o swoje owce, tak Chrystus kocha i troszczy się o ludzi. I jak dobry pasterz niepokoi się o jedną zbłąkaną owieczkę bardziej niż o resztę stada, tak też i Chrystus bardziej troszczy się o grzeszników niż o sprawiedliwych, to jest bardziej o ludzi niż o anioły.

Drodzy Bracia i Siostry, widzimy zatem, iż każde zdarzenie z życia naszego Zbawiciela wyraża sobą całą Ewangelię. Nawet to, kiedy jako Dzieciątko leżał w ubogiej stajence, i mimo że nie umiał jeszcze mówić, już samym sposobem, miejscem wszystkimi innymi okolicznościami Swoich Narodzin opowiedział ludzkości całą Ewangelię! Spójrzcie na ikonę Bożego Narodzenia! Tak bogatej symboliki nie zawiera żaden świecki obraz.

Boże Królestwo jest nie z tego świata, podobnie jak sposoby, którymi działa Bóg. Nie są to siła miecza i królewskie dekrety, lecz łagodność, dobroć i miłosierdzie. Całe życie Chrystusa jest potwierdzeniem i wypełnieniem wszystkich Jego słów. Życie i słowa stanowią Jego naukę, Jego zbawienną Ewangelię.

Jakże mądre, wielkie i wspaniałe jest wszystko, co wiązało się z przyjściem Boga na świat! Tak mądre, że ludzki język nie jest w stanie w pełni tego wyrazić!

Pokłońmy się zatem Bożej Mądrości i z radością w sercu oddajmy chwałę Ojcu,  Synowi i Świętemu Duchowi, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amiń.

Siostry z Turkowic (w oparciu o homilie św. Mikołaja Serbskiego)