„Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8,35-39) Pierwsze słowa tego pięknego fragmentu z listu św. Apostoła Pawła do Rzymian w cerkiewnosłowiańskim języku brzmiące: „Kto ny razłuczyt ot lubwie Bożija…” z dużym prawdopodobieństwem mogli sobie przypomnieć w ostatniej chwili przed śmiercią wychowani na Piśmie Świętym, często na jego podstawie uczący się czytać nasi dzisiejsi święci męczennicy Podlascy – dziadkowie, babcie, bracia, siostry, wujkowie wielu z nas. I wypełnili te święte słowa do końca, żegnając się trzema palcami przed lufą karabinu, nie wyrzekając się swego białoruskiego pochodzenia i świętej prawosławnej wiary. I w wiecznym wymiarze odnieśli – jak mówi Pismo – zwycięstwo. Wstrząsające wspomnienia o ich śmierci czytane były dziś za monasterską trapiezą, po uroczystej Boskiej Liturgii i molebniu do kanonizowanych latem tego roku świętych Męczenników Podlaskich. Wśród nich dwoje męczenników to bliscy naszych sióstr. …2 lutego 1946 roku z rąk oprawców podczas krwawego „rajdu Burego” na Podlasiu zginął rodzony dziadek (tato mamy) naszej Matuszki Ihumenii – święty Michał (Antoniuk) ze wsi Zanie. Dwa dni wcześniej ci sami bandyci zabili stryjecznego brata innej z naszych sióstr, mniszki Paraskiewy, świętego Bazylego (Sawczuka), jednego z trzydziestu zamordowanych kolo wsi Puchały Stare prawosławnych furmanów…
Święci Męczennicy Podlascy, molitie Boga o nas!