Już dawno nie mieliśmy tak pięknej zimy! Serdecznie zapraszamy do obejrzenia styczniowej galerii zdjęć z naszego monasteru.
PODZIĘKOWANIA
Jesteśmy bardzo, bardzo szczęśliwe i wdzięczne wszystkim Wam – naszym zrzutkowiczom (www.zrzutka.pl/z/monaster) i tym, którzy wpłacacie swoje ofiary na monasterskie konto (PKO S.A. 90 1240 2829 1111 0010 2240 1819), że pamiętacie o nas i wspieracie rozbudowę naszego wspólnego „duchowego domu”! Dzięki wszystkim Waszym cegiełkom Turkowicki Monaster rośnie i pięknieje każdego dnia!:) Wierzymy, że wytrwacie z nami do końca i spotkamy się wszyscy w Turkowicach jak najszybciej na wspólne świętowanie tego, co jeszcze kilka lat temu zdawało się być niemożliwe. To wielki cud, i Wy się do niego każdego dnia przyczyniacie:) Spasi Was Gospodi!!! Bóg zapłać! Szczególnie pragniemy podziękować najmłodszym uczestnikom naszej zrzutki – rodzeństwu z Lublina: Jankowi, Kasi, Helence, Pelagii i Zosi za to, że nie żałowali swego czasu, talentu i sił, a przede wszystkim zebranych pieniążków i przekazali bardzo dużą sumę na naszą zrzutkę. Jesteście wszyscy kochani!
Pamięci świętych Męczenników Podlaskich…
„Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8,35-39) Pierwsze słowa tego pięknego fragmentu z listu św. Apostoła Pawła do Rzymian w cerkiewnosłowiańskim języku brzmiące: „Kto ny razłuczyt ot lubwie Bożija…” z dużym prawdopodobieństwem mogli sobie przypomnieć w ostatniej chwili przed śmiercią wychowani na Piśmie Świętym, często na jego podstawie uczący się czytać nasi dzisiejsi święci męczennicy Podlascy – dziadkowie, babcie, bracia, siostry, wujkowie wielu z nas. I wypełnili te święte słowa do końca, żegnając się trzema palcami przed lufą karabinu, nie wyrzekając się swego białoruskiego pochodzenia i świętej prawosławnej wiary. I w wiecznym wymiarze odnieśli – jak mówi Pismo – zwycięstwo. Wstrząsające wspomnienia o ich śmierci czytane były dziś za monasterską trapiezą, po uroczystej Boskiej Liturgii i molebniu do kanonizowanych latem tego roku świętych Męczenników Podlaskich. Wśród nich dwoje męczenników to bliscy naszych sióstr. …2 lutego 1946 roku z rąk oprawców podczas krwawego „rajdu Burego” na Podlasiu zginął rodzony dziadek (tato mamy) naszej Matuszki Ihumenii – święty Michał (Antoniuk) ze wsi Zanie. Dwa dni wcześniej ci sami bandyci zabili stryjecznego brata innej z naszych sióstr, mniszki Paraskiewy, świętego Bazylego (Sawczuka), jednego z trzydziestu zamordowanych kolo wsi Puchały Stare prawosławnych furmanów…
Święci Męczennicy Podlascy, molitie Boga o nas!
Postępy w budowie – GRUDZIEŃ 2020
Najważniejszym grudniowym postępem było wylanie posadzek w domu monasterskim – na całym poddaszu i częściowo na parterze. W cerkwi zostało zamontowane ogrzewanie podłogowe, które otrzymałyśmy w darze od białostockiej firmy KAN, za co jej z całego serca dziękujemy, a następnie została wylana posadzka. Prace dekarskie były prowadzone w miarę warunków pogodowych. We wnętrzu pracę kontynuowali glazurnicy i hydraulicy (sieć wodociągowa i centralne ogrzewanie na parterze). W piwnicy zaś pracowali tynkarze.
Każdego, kto chciałby dołożyć swoją cegiełkę do naszego „Wspólnego Dzieła” rozbudowy Turkowickiego Monasteru, serdecznie prosimy o ofiary na konto: PKO S.A. 90 1240 2829 1111 0010 2240 1819 lub o wsparcie internetowej zbiórki pieniędzy na portalu: www.zrzutka.pl/z/monaster. Codziennie w swoich modlitwach wspominamy imiona naszych ofiarodawców, modląc się o ich zdrowie i pomyślność. Bardzo Wam wszystkim dziękujemy!!!
„Budowa pod opieką” – wywiad z siostrami z Turkowic w najnowszym numerze „Istocznika”
„Budowa pod opieką”
Z siostrami z Turkowic rozmawiamy o tegorocznych uroczystościach w dniu 15 lipca i postępach w rozbudowie monasteru
- W tym roku podczas uroczystości ku czci Turkowickiej Ikony Matki Bożej byliśmy świadkami wielkiego wydarzenia – poświęcenia i ustawienia krzyża na budującej się cerkwi św. Paraskiewy. Jakie są Wasze odczucia?
Przede wszystkim przepełniała nas wielka radość i wdzięczność Bogu, Matce Bożej, naszej starszej Siostrze – jak między sobą nazywamy świętą Paraskiewę i wszystkim ludziom dobrej woli, którzy duchowo i materialnie cały czas nas wspierają i byli w tym dniu z nami oraz poczucie, że działo się coś bardzo ważnego, coś, czym nie my tak naprawdę kierowałyśmy, uroczystość, którą nie my zaplanowałyśmy i zorganizowałyśmy, ale Ktoś z „góry”, jakby sama Bogurodzica i nasza święta Paraskiewa. Zresztą znak, jaki Matka Boża pokazała nam wszystkim w tym dniu, jest na to chyba najlepszym dowodem.
- Właśnie. Dokładnie w dniu święta Turkowickiej Ikony Bogurodzicy jedna z ikon w Waszej cerkwi – Siemistrelnaja – zaczęła wydzielać mirro. Dla wszystkich to bez wątpienia przejaw Bożej łaski. A czym jest dla Was?
Dla nas również jest to wielka błagodat’ i niewątpliwie znak, choć staramy się za wiele o tym nie myśleć, zachować delikatny dystans i nie dociekać. Jednak z drugiej strony, biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich wydarzył się ten cud – wielkie święto Matki Bożej i naszego monasteru, historyczny moment wzniesienia krzyża na kopułę nowej cerkwi i zaskakująca ilość uczestniczących w tych szczególnych uroczystościach pielgrzymów z różnych zakątków naszego kraju, to co się wydarzyło (cud mirotoczenia – red.) odczytujemy jako przejaw żywej obecności Matki Bożej pośród nas, Jej Matczynej opieki nad swoimi dziećmi, troski o nas i wdzięczności wszystkim tym, którzy swoimi ofiarami – cegiełkami budują Jej dom. Z drugiej strony, odnosząc to wydarzenie tylko do siebie, mamy poczucie pewnego zawstydzenia przed Bogurodzicą za nasze niedbałe, nie zawsze takie, jak być powinno, mnisze życie. To tak, jakby Sama do nas przyszła i karcąco, choć z wielką miłością, pokiwała na nas palcem.
- W tak niedługim czasie od poświęcenia kamienia węgielnego wybudowano cerkiewkę i korpus monasterski. Pracy jest jeszcze z pewnością bardzo dużo, ale plac monasterski cały czas tętni życiem. To, co już widać, robi duże wrażenie – szczególnie jak wejdzie się do środka cerkwi i domu. Opowiedzcie nam więcej o procesie budowy. Jak to przeżywacie?
Przeżyć jest całe mnóstwo! Nigdy nie sądziłyśmy, że przyjdzie się nam zajmować czymś takim, jak budowa, w dodatku tak pokaźnych rozmiarów. Gdyby to od nas samych zależało, wolałybyśmy, aby się tym zajmował ktoś inny (mężczyźnie na pewno byłoby łatwiej), jednak bycie mnichem polega na pokornym i bez narzekania schylaniu głowy przed wszystkim, co zsyła Bóg, co zleca przełożony. Rozbudowa monasteru i budowa nowej cerkiewki naprawdę były konieczne, a powierzenie prowadzenia ich komuś z zewnątrz wiązałoby się z dodatkowymi, na pewno niemałymi kosztami, zatem to nietypowe posłuszanije stało się naszym (sióstr) nowym doświadczeniem. Ale, jak już wspominałyśmy, my same tym wszystkim nie zarządzamy. Naprawdę cały czas towarzyszy nam uczucie, które bardzo często przeradza się wręcz w pewność, że to Matka Boża jest naszym Ekonomem, Sama chodzi po budowie i nią kieruje, zwłaszcza jak dzieją się różne nieprzewidziane sytuacje, pojawiają się jakieś problemy, które nagle „same” się rozwiązują lub przeciwnie – gdy niespodziewanie dzieje się coś bardzo pozytywnego, jakaś miła i bardzo w danym momencie przydatna niespodzianka. Wiemy, że to wszystko Jej, czyli Bogurodzicy zasługa i troska. Zresztą, nie bez przyczyny wiosną, w ostatnim dniu przed wprowadzeniem obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa, przybyła do nas z Atosu przepiękna, duża ikona Trojeruczycy. Trochę żartem, a trochę serio mówimy, że dwiema rękami Matka Boża już sobie z nami nie radziła, dlatego przysłała na pomoc trzecią dłoń.
Co do postępów prac na budowie, wszystko, co można zaobserwować (bezpośrednio lub na naszej stronie internetowej: www.monasterturkowice.pl) jest dzięki Bożej i Waszej, czyli Ofiarodawców – żertwowatielej pomocy i oczywiście dzięki roztropności naszej Matuszki Ihumenii Jelizawiety, która mądrze i z wielkim spokojem sprawuje nad tym swoją pieczę. Od marca 2019 roku do dziś (mamy połowę października 2020) zrobiono naprawdę wiele – wybudowano cerkiew w stanie surowym, tj. jeszcze bez elewacji, pokrytą miedzianym dachem ze złotą kopułą, z drewnianymi oknami i drzwiami. Dom monasterski o trzech kondygnacjach (choć podpiwniczenie nie jest na całej powierzchni) również wspiął się po dach, co prawda jeszcze nie całkiem pokryty. Wszędzie postawiono ściany działowe, zamontowano drewniane okna, częściowo wykonano instalacje elektryczną i wodno-kanalizacyjną, także już mamy widoczny i namacalny wygląd naszego nowego domu z dwudziestoma czterema celami dla sióstr, kilkoma pracowniami, przestronnym refektarzem (trapiezną – jadalnią), dużą kuchnią. Ten, kto u nas był, wie, w jakich warunkach obecnie żyjemy i jak bardzo brakuje nam miejsca. Ale wierzymy, że wszystko w swoim czasie, jeśli tylko będzie wola Boża. Wiemy, że musimy uzbroić się w cierpliwość i dużo się modlić, tym bardziej, że właśnie przyszedł ten moment, gdy zaczyna brakować pieniędzy i dalszy etap budowy, jeśli nie zgromadzimy środków, może stanąć pod znakiem zapytania.
Nie możemy zdać się tylko na innych, to byłoby w naszym odczuciu nietaktem, dlatego cały czas same również staramy się robić wszystko, by pracą własnych rąk pozyskiwać fundusze. Od wczesnej wiosny przez całe lato i aż do jesieni zbieramy zioła, produkujemy z nich aromatyczne herbaty, które cieszą się coraz większą popularnością wszędzie tam, gdzie udajemy się ze swoim sklepikiem. Oprócz ikon i innych „cerkiewnych” towarów sprzedajemy też różne przetwory. Wszystko robimy same i pochodzi to z naszego naturalnego ogrodu lub jest zbierane w miejscach bezpiecznych ekologicznie. Popularne stały się na przykład nasze dżemy, syropy i kremy z owoców dzikiej róży czy ostre sosy paprykowe z chili i peperoni (z powodzeniem hodujemy te rzadkie gatunki papryki w naszym ogrodzie). Poza tym swój wkład w dzieło rozbudowy monasteru wniosła wydana przez nas książka – „Nasza wiara od kuchni”, której w sumie 5-tysięczny nakład (dwa wydania) w ciągu roku w większej części się sprzedał (książka jest wciąż dostępna w naszym sklepie internetowym na stronie monasteru).
- Wspominały siostry o nieprzewidzianych sytuacjach i niespodziankach w czasie trwania budowy. Czy w ostatnim czasie były jakieś szczególne momenty, którymi chciałybyście się podzielić?
Z perspektywy czasu wydaje się, że cały ten okres budowy – od początku do teraz, to same „szczególne” momenty. Bo tak naprawdę nie wyobrażałyśmy sobie, jak to będzie, byłyśmy wręcz przerażone. A teraz widać, że z Bożą pomocą wszystko co złe minęło lub obróciło się w dobre, przykre doświadczenia zastąpiły bardzo pozytywne zjawiska, spotkało nas kilka miłych niespodzianek i ogólnie rzecz biorąc, oprócz zmartwienia związanego z niewystarczającymi finansami, poważniejszych problemów nie mamy.
Ale żeby nie być gołosłownym, możemy przytoczyć kilka przykładów. Pierwszy związany z ekipą budowlaną. Kiedy po niedługim czasie od rozpoczęcia budowy z poważnych przyczyn musiałyśmy zmienić wykonawcę, zupełnie nie wiedziałyśmy, skąd wziąć nowego. Znikąd nie było wieści, dziś bardzo trudno znaleźć fachowców. Ostatecznie obecną firmę budowlaną znalazłyśmy z ogłoszenia w Internecie. Nie było żadnego polecenia, żadnej gwarancji, że to dobry, rzetelny wykonawca. Nic. Zwyczajnie musiałyśmy tej praktycznie nikomu nie znanej, w dodatku niedużej firmie zaufać. Wyboru (spośród trzech kandydatów) dokonała nasza Matuszka. Dość szybko się przekonałyśmy, że jak zwykle się nie pomyliła.
Kolejnym prawdziwym cudem dla nas była akcja „Wspólne Dzieło”, którą do tej pory organizowała diecezja białostocko-gdańska i przeprowadzana była wyłącznie na jej i diecezji warszawsko-bielskiej terenie. W tym roku, dzięki wstawiennictwu naszego Władyki, Arcybiskupa Abla i ogromnej życzliwości Arcybiskupa Jakuba to turkowicki monaster otrzymał wyjątkowe błogosławieństwo na przeprowadzenie akcji. Do tego nowością i wielką niespodzianką stał się fakt, iż „Wspólne Dzieło” objęło swym zasięgiem cały kraj, a więc wszystkie diecezje, oczywiście za zgodą ich ordynariuszy, którym z tego miejsca raz jeszcze bardzo serdecznie dziękujemy!
Innym szczególnie dla nas ważnym i niezwykłym wydarzeniem było ofiarowanie naszemu monasterowi drogocennej ikony Bogurodzicy Trojeruczycy i jej niezwykła droga z Atosu do Turkowic. Jakże piękna była uroczystość powitania ikony, jak się później okazało – w ostatnim dniu swobody przed ogłoszoną 12 marca pandemią i związanym z nią zamknięciem granic, zakazem zgromadzeń itd. A ikonę w Turkowicach witało trzech biskupów i cerkiew pełna pielgrzymów z kraju i z zagranicy! Niedługo potem, już za koronawirusa i znów nieoczekiwanie, i niby „przypadkiem” pojawiła się u nas następna piękna ikona z republiki Mnichów – Iwierskiej Bogurodzicy – spod pędzla tego samego mistrza ikonografii z Kielii Burazeri i dzięki ofiarności tego samego fundatora.
Następnym bardzo zaskakującym i znów „cudownym” momentem była propozycja kupna sąsiedniej działki, o której tak naprawdę od dawna marzyłyśmy, by mieć przy boku swój własny sad i ogród (obecny ogród tzw. „na polu” znajduje się na „pożyczonej” działce), lecz kilka nieudanych prób rozmów na ten temat z odpowiednimi wówczas osobami, niestety, na lata rozwiało nasze nadzieje. Aż tu niespodziewanie kilka miesięcy temu zjawił się u nas we własnej osobie właściciel działki z ofertą jej sprzedaży właśnie nam! Czy to nie kolejny cud Matki Bożej?! Póki co, z wiadomych – finansowych względów, sprawa nie znalazła pozytywnego rozwiązania, jednak mamy nadzieję, że i to z Bożą pomocą w przyszłości się jakoś rozwiąże.
Podobnych niezwykłych, a dla nas wręcz cudownych, przykładów, choć może dla kogoś, kto o tym czyta zupełnie zwyczajnych, mogłybyśmy wymieniać jeszcze bardzo wiele. Bo ni stąd ni zowąd pojawił się pan „od kuchni”, tj. od jej specjalistycznego wyposażenia, który doradził, pokazał, podpowiedział, a na miejsce jednego pracownika ekipy budowlanej, który nagle rzucił pracę, przyszło dwóch nowych, którzy są z nami do dziś. Młody sąsiad, który jeszcze pół roku temu mijał nas na ulicy bez słowa, dziś codziennie z uśmiechem na twarzy krzyczy do nas: „Szczęść Boże”, przychodząc za pięć siódma do pracy na naszą budowę… Zwykłe – niezwykłe momenty, które pomagają pamiętać, „Kto tu rządzi” i w czyich rękach jesteśmy. Jemu, naszemu Bogu staramy się powierzać według słów, które słyszymy podczas każdej Boskiej Liturgii: „sami siebie i jeden drugiego”.
- Siostry, co jeszcze przed Wami i jaka będzie kolejność działań?
Po pierwsze modlitwa, od tego zawsze trzeba zacząć i chyba w naszym przypadku tego nigdy za wiele A dalej praca i praca i wszystkie możliwe sposoby na pozyskanie nowych funduszy. Przez cały czas można wpłacać swoje ofiary na konto monasteru (PKO S.A. 90 1240 2829 1111 0010 2240 1819), podając w tytule cel, np. „Na budowę” oraz imiona swoich bliskich, za których cały czas się modlimy, a w dniu wyświęcenia nowej cerkwi św. Paraskiewy wszystkie zapiski złożymy pod ołtarzem, by w ten symboliczny sposób na naszych drogich fundatorach i wszystkich ofiarodawcach spoczęło Boże błogosławieństwo.
Ponadto 1 października uruchomiłyśmy internetową zbiórkę pieniędzy na portalu zrzutka.pl (https://zrzutka.pl/z/monaster – konto zrzutki: 88 1750 1312 6883 7664 0794 7019) na rzecz ukończenia I etapu rozbudowy monasteru, której celem szczegółowym jest zebranie funduszy na dokończenie zadaszenia nad wejściem do cerkwi, pokrycia dachu domu monasterskiego i zakup drzwi zewnętrznych do budynku. To właśnie są trzy najważniejsze kwestie, które dobrze byłoby doprowadzić do końca przed zimą. W dalszej kolejności tynki i posadzki w domu i w cerkwi. Mimo iż główny materiał na dach domu – ceramiczną dachówkę – kupiłyśmy jeszcze w lutym ze środków zebranych dzięki akcji „Wspólne Dzieło”, na dzień dzisiejszy wszystkie pozostałe fundusze się wyczerpały i nie wystarcza nam na zapłatę dla robotników, to zaś grozi wstrzymaniem prac…
W związku z powyższym bardzo gorąco po raz kolejny prosimy o Wasze wsparcie – finansowe i duchowe. Żadna, nawet najmniejsza Wasza cegiełka nie pozostanie bez modlitewnej „zapłaty” z naszej strony. Przysyłajcie z ofiarami swoje zapiski! Wiemy, jak bardzo dzisiejszemu światu jest potrzeba modlitwa, jak wielkie pokusy i próby dotykają Wasze rodziny. Zła siła za wszelką cenę chce nas odwrócić od Boga i Cerkwi, chce zasiać strach i zwątpienie w Boże obietnice i co gorsza, w same Święte Dary – Eucharystię, źródło naszej siły, prawdziwego zdrowia i gwarancji nieśmiertelności. Nie bójcie się! Bóg Was kocha i nie zostawi nikogo, kto z ufnością w codziennej modlitwie powierza Mu swoje życie. Tak i my staramy się z ufnością i nadzieją na Boże miłosierdzie patrzeć w przyszłość, a póki co dziękować Mu za to, co jest. Bo każdy nowy dzień i wszystko, co nas spotyka, nawet to trudne, co sprawia, że nasza wiara nie słabnie, lecz coraz bardziej się wzmacnia, to tak naprawdę wielki cud Bożej miłości i namacalne świadectwo opieki Bogurodzicy nad nami. A nasze Turkowice to przecież monaster Opieki Matki Bożej – czego więc mamy się bać?
Dziękujemy za rozmowę!
Święto Chrztu Pańskiego
„W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i został przez Jana ochrzczony w Jordanie. W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebiosa i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba rozległ się głos: «Tyś jest Syn mój umiłowany, w którym mam upodobanie»” (Mk 1,9-11).
„…Aby ta woda stała się darem uświęcającym, oczyszczeniem grzechów, uzdrowieniem dusz i ciał, pożyteczną we wszelkich potrzebach…” o to modliliśmy się w monasterze, ale i we wszystkich prawosławnych cerkwiach na świecie w wigilię i w dniu samego Święta Chrztu Pańskiego. Tradycyjnie po zakończeniu obrzędu Wielkiego Poświęcenia Wody nastąpiło okropienie wodą „kreszczeńską” wiernych, świątyni oraz wszystkich monasterskich budynków w środku i na zewnątrz, a także całego terenu monasteru z prośbą o Boże błogosławieństwo.
Dzień pamięci św. Serafima
15 stycznia (stary styl) Cerkiew czci pamięć św. Serafima z Sarowa, który bez względu na porę roku i okoliczności wszystkich przychodzących do niego po duchową radę witał słowami: „Chrystus Zmartwychwstał, radości moja!” i odbarowywał gości unikalnym błogosławieństwem – sucharkami z ciemnego chleba. Po dziś dzień w Monasterze św. Trójcy w Diwiejewie (Rosja), gdzie spoczywają relikwie świętego, siostry rozdają pielgrzymom takie właśnie sucharki na pamiątkę i jako błogosławieństwo od świętego Starca. Również i w naszym monasterze kontynuujemy tę piękną tradycję i dwa razy do roku – w sierpniu i w styczniu, gdy wypada pamięć św. Serafima, oświęcamy chleby, z których później robimy sucharki.
Bożonarodzeniowe pozdrowienia i kolędy z Turkowic
Dzięki uprzejmości Redakcji świątecznego magazynu prawosławnego „U źródeł wiary” w TVP Białystok pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia można było obejrzeć materiał filmowy z naszego monasteru, a w nim świąteczne pozdrowienia i życzenia wszystkim tym, którzy duchowo i materialnie wspierają wspólne dzieło rozbudowy Turkowickiego Monasteru, a także kolędy i kilka słów o aktualnym stanie budowy. Wszystko to stało się możliwe dzięki nieocenionej pomocy i kunsztu artystycznego wieloletniego przyjaciela naszego monasteru – Pana Sławomira Wyspiańskiego i jego rodziny. Z tego miejsca raz jeszcze Panu Sławkowi składamy najserdeczniejsze podziękowania za cały trud, jakiego się nie po raz pierwszy podjął na chwałę Bogurodzicy i Jej monasteru.
Wszystkim, którzy zechcą wesprzeć dalsze prace budowlane w naszym monasterze, podajemy numer konta, na który można dokonywać wpłat:
PKO.S.A. 90 1240 2829 1111 0010 2240 1819
Monaster Opieki Matki Bożej, 22-546 Turkowice 133
Możliwy jest też udział w zbiórce internetowej na:
www.zrzutka.pl/z/monaster
O Świętach Bożego Narodzenia i Bożej logice
Bóg przyszedł na świat, aby być blisko człowieka w jego niedolach i słabościach i, jak mówią święci ojcowie: „Stał się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się bogiem”. Niegdyś odległy i niepojęty, teraz pragnie stać się zrozumiały i bliski. Daje nam Swoje Słowo, Swego Jednorodzonego Syna i nie zabiera Go z powrotem, mówi bowiem: „Jam jest z wami po wszystkie wieki”.
Być jak bóg, zabawić się w niego, wiedzieć, władać, kierować – taka pokusa istnieje w wielu ludziach. A oto w ciszy Wigilijnej Nocy słyszymy szokującą wieść o tym, że w Bożym sercu jest pragnienie bycia człowiekiem! „… i Słowo ciałem się stało…”
Przeżywanie Świąt Bożego Narodzenia może mieć wiele warstw. Tą najbardziej zewnętrzną jest karp i choinka. Bożonarodzeniowa atmosfera – poezja, prezenty, zwyczaje, intymny klimat w rodzinie – cała ta „ludzka” strona Świąt jest czymś, co nas łączy, ale wartości te są w zasadzie drugorzędne. Głębszą warstwą Świąt jest przebaczenie, pogodzenie się z innymi, duchowe wzruszenie, przeżycie bożonarodzeniowego nabożeństwa. Najgłębsza zaś jest wtedy, gdy następuje nasza własna wewnętrzna przemiana, pokajanije, dzięki któremu zaczynamy życie na nowo, razem z Chrystusem, Któremu jako żłóbek ofiarowujemy swe serce, żeby w nim spoczął już na zawsze; kiedy odtąd każdemu naszemu działaniu i naszej myśli towarzyszy poczucie, wręcz przekonanie, że Bóg jest tu i teraz, obok mnie, we Mnie – jak więc On by postąpił? Czy to, co robię, mówię, myślę jest Mu miłe? Czy nikogo tym nie zasmucę?…
Święty Grzegorz Teolog mówiąc o Bożym Narodzeniu, przestrzegał, byśmy nie świętowali z przepychem, lecz bogobojnie, z czcią i dostojeństwem godnym Tego, Kto jest naszym Panem i Zbawicielem. Oto, czym powinniśmy się rozkoszować w te dni – Słowem Bożym, nauką Chrystusa zawartą w Ewangelii.
Pomówmy więc o tajemnicach Bożego Narodzenia, aby to nasze duchowe spotkanie było miłe Bogu i każdego z nas do Niego jeszcze bardziej zbliżyło.
…W owych dniach władał na ziemi cezar August. Jego wyłączna władza nad całym ówczesnym światem, tak bowiem traktowano Imperium Rzymskie, była obrazem jedynej Bożej władzy nad światem materialnym i duchowym. Cezar nie miał żadnych rywali. Poddane mu były wszystkie narody. Nie miał nad sobą ani człowieka ani Boga. To jego posągom ludzie składali ofiary, a więc stworzeniu oddawali cześć należną Bogu. Było to najgorsze dno, do jakiego mógł stoczyć się człowiek noszący w sobie obraz Boży.
W te właśnie dni, dni pozornego zewnętrznego spokoju, ale wewnętrznej beznadziei, narodził się Jezus Chrystus, Zbawiciel ludzkości.
Dlaczego nie przyszedł na świat w rodzinie wszechwładnego cezara, aby od razu jednym dekretem wprowadzić nową wiarę, nie narażając siebie samego na cierpienie, poniżenie, cierniowy wieniec, krzyż i grób?
Dlaczego narodził się w nieznanym izraelskim narodzie, nieznanym mieście Betlejem i od nikomu nieznanej matki, Dziewicy Maryi?
Czy mądre było, iż Zbawiciel świata urodził się w takim poniżeniu, żył, cierpiał, umarł haniebną śmiercią na krzyżu… i dopiero pół wieku później wielkie Rzymskie Imperium usłyszało Jego imię?
Czyż nie łatwiej byłoby Mu odnieść zwycięstwo, gdyby narodził się w stolicy ówczesnego świata, w wielkim i sławnym Rzymie, na dworze cezara? Gwiazda ze wschodu rozbłysłaby wówczas nad złotymi kopułami cesarskiego pałacu, a śpiew aniołów, zamiast prostych pasterzy, usłyszeliby wszyscy wielmoże i w jednej chwili przyjęliby Dobrą Nowinę.
A gdyby swoje kazanie o dziewięciu błogosławieństwach, zamiast na górze, Chrystus wygłosił na słynnym Forum Romanum, czy nie zmiękczyłby serc dwumilionowej metropolii? I jeśliby ustawa za ustawą, dekret za dekretem wprowadzano by nową wiarę i Królestwo Boże na ziemi, a Chrystus zasiadł na tronie cezara Augusta – czy Jego misja nie miałaby wówczas lepszego powodzenia???
Cóż można rzec na to wszystko? Byłaby to jedna wielka głupota i bezsens. Niech Dobry Bóg wybaczy nam te słowa. Zrobiliśmy to jednak z dobrym zamiarem, aby nikomu z nas, kiedy będziemy rozmyślać o Bożym Narodzeniu, już nigdy więcej coś takiego nie przyszło do głowy.
Oto tajemnica: Bóg stworzył człowieka z wielkiej miłości, dając mu swobodę i oczekując posłuszeństwa. Dlaczego? Gdyż swoboda pozwalała człowiekowi korzystać ze wszystkich dobrodziejstw Raju, oprócz Drzewa Poznania, a posłuszeństwo było jakby kompasem tej swobody. Jednak pierwszy człowiek, Adam, źle wykorzystał daną mu wolność, nie posłuchał Boga, wybrał zło i wpadł w sidła szatana. Nieposłuszeństwo Adama jest kluczem do zrozumienia całej tragedii ludzkości, a jednocześnie kluczem do zrozumienia, dlaczego Chrystus nie narodził się w Rzymie jako syn cezara Augusta i dlaczego nie narzucił ludziom na siłę Swej zbawiennej nauki.
Zastanówmy się… Czy jest na świecie matka, która, gdy dziecko wyrwie się z jej objęć i spadnie w przepaść, by je ratować, ubiera się w szykowne stroje i każe budować sobie marmurowe schody?
Bóg mógł otoczyć drzewo w Raju płomienną zagrodą tak, by Adam i Ewa nigdy do niego nie podeszli. Lecz gdzie byłaby wówczas ich wolność? Podobnie mógł sprawić, by Zbawiciel przyszedł na świat w domu cezara i za pomocą dekretów wprowadził nową wiarę. Ale znowu nie mogłoby być mowy o ludzkiej swobodzie. Bóg mógł także wybrać jeszcze krótszą drogę i zamiast Swego Syna, posłać na ziemię całe wojsko anielskie, które natychmiast ogłosiłoby Jego wolę. Wtedy każdy w strachu padłby na kolana, oddał pokłon prawdziwemu Panu i Stwórcy i odrzucił mroczne bałwochwalstwo. Lecz i wówczas swoboda człowieka zostałaby pogwałcona.
Jezus Chrystus musiał więc w jasny sposób objawić to, o czym zbłąkany i pogrążony w mroku człowiek zapomniał, a mianowicie: ważność pokornego, synowskiego posłuszeństwa człowieka Bogu, ojcowską miłość Boga do człowieka, utraconą królewską swobodę człowieka i wreszcie wszechmocną siłę Bożą.
To, co zniszczył Adam, Chrystus naprawił. Rodząc się jako człowiek, pokazał nam swe synowskie, pełne pokory posłuszeństwo wobec woli Ojca. Ludzkie ciało dla Króla Nieba i ziemi było jeszcze bardziej poniżającą pieczarą, niż bydlęca pieczara w Betlejem. A czy istnieje coś bardziej urągającego królewskiej godności niż narodziny w nieznanym narodzie, od nikomu nieznanej matki?
Chrystus – Nowy Adam – miał wyleczyć starego Adama z dumy i grzechu. Jedynym lekarstwem na to były pokora i posłuszeństwo. W nich zawiera się odpowiedź na wszystkie dotychczasowe pytania. Dlatego też Mesjasz pojawił się nie w dumnym Rzymie, a w ubogim Betlejem, nie na pysznym dworze Augusta, lecz w pokornym rodzie Dawida, nie w cesarskich komnatach, a w stajni, otoczony zwierzętami.
Ojcowską miłość Boga do człowieka Chrystus objawił poprzez to, że cierpiał z ludźmi i za ludzi. Królewską swobodę i wolność przypieczętował cierpliwym znoszeniem postu i wszelkich życiowych trudności oraz cudami, które potwierdziły Jego pełną władzę nad duchową i materialną przyrodą.
Wszechmoc Boża objawiła się zaś w zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią – w Jego pełnym chwały Zmartwychwstaniu. Jeśliby Zbawiciel narodził się w Rzymie, któż uwierzyłby wówczas w Jego post, cuda i powstanie z martwych? Czy nie powiedziano by zaraz, iż jest to sprawa nadwornej agitacji?
Na koniec trzeba jednak powiedzieć, że pokora Syna Bożego miała swoją granicę. Był nią grzech. Dwór Augusta, jak też cały ówczesny świat, tonął w grzechu, a przecież Jedyny Czysty Zbawiciel nie mógł przyjść na ziemię przez tak wielką duchową, moralną i cielesną nieczystość. Mógł narodzić się tylko w czystości i niewinności, tam, gdzie nie było grzechu…
Widzimy więc, jak wielka mądrość przyświeca każdemu Bożemu działaniu. Nasz Pan nie jest jak mag czy czarodziej, lecz działa jak Budowniczy Zbawienia. Buduje wolno, ale na twardym fundamencie. Cierpi tysiące czasowych porażek, by na końcu osiągnąć wieczne zwycięstwo.
Rodzi się wśród pasterzy, by podkreślić pokojowy charakter Swojego służenia ludziom. Jak pasterz kocha i troszczy się o swoje owce, tak Chrystus kocha i troszczy się o ludzi. I jak dobry pasterz niepokoi się o jedną zbłąkaną owieczkę bardziej niż o resztę stada, tak też i Chrystus bardziej troszczy się o grzeszników niż o sprawiedliwych, to jest bardziej o ludzi niż o anioły.
Drodzy Bracia i Siostry, widzimy zatem, iż każde zdarzenie z życia naszego Zbawiciela wyraża sobą całą Ewangelię. Nawet to, kiedy jako Dzieciątko leżał w ubogiej stajence, i mimo że nie umiał jeszcze mówić, już samym sposobem, miejscem wszystkimi innymi okolicznościami Swoich Narodzin opowiedział ludzkości całą Ewangelię! Spójrzcie na ikonę Bożego Narodzenia! Tak bogatej symboliki nie zawiera żaden świecki obraz.
Boże Królestwo jest nie z tego świata, podobnie jak sposoby, którymi działa Bóg. Nie są to siła miecza i królewskie dekrety, lecz łagodność, dobroć i miłosierdzie. Całe życie Chrystusa jest potwierdzeniem i wypełnieniem wszystkich Jego słów. Życie i słowa stanowią Jego naukę, Jego zbawienną Ewangelię.
Jakże mądre, wielkie i wspaniałe jest wszystko, co wiązało się z przyjściem Boga na świat! Tak mądre, że ludzki język nie jest w stanie w pełni tego wyrazić!
Pokłońmy się zatem Bożej Mądrości i z radością w sercu oddajmy chwałę Ojcu, Synowi i Świętemu Duchowi, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amiń.
Siostry z Turkowic (w oparciu o homilie św. Mikołaja Serbskiego)
Monasterski plac budowy – LISTOPAD 2020
W dalszym ciągu kontynuujemy krycie dachu, prace tynkarskie wewnątrz budynku monasterskiego oraz montaż instalacji wodno-kanalizacyjnej i centralnego ogrzewania. Czekamy na drzwi zewnętrzne, które mimo braku wystarczających środków, musiałyśmy zamówić, aby zdążyć je zamontować przed zimą. Mamy nadzieję, że z Bożą i Waszą pomocą uda nam się uporać z brakiem funduszy i wspólnymi siłami doprowadzimy budowę do końca.
Każdego dnia modlimy się za naszych ofiarodawców i wszystkich, którzy wspierają nas modlitwą, produktami czy materiałami budowlanymi, dobrą radą i każdą inną formą pomocy. Wszystko to jest dla nas bezcenne! Z całego serca: Spasi Was Gospodi! Bóg zapłać!